niedziela, 15 maja 2011

Wiosenny Las harunomori, czyli bluebells w Belgii

Z pomyłek językowych może dojść czasami do sympatycznych sytuacji.
Poszukując Lasu Endymiona (bluebells wood ) trafiliśmy w okolice Brukselii i Waterloo do Halle, a konkretnie do tamtejszego lasu bukowego nazywanego odpowiednio Hallerbos po holendersku, Halle de bois po francusku , a po japońsku akurat  Haru no mori. Słówko Haru w japońskim oznacza też i wiosnę, czyli "las w Halle" można rozumieć jako "Wiosenny Las". Co zdaje się wyjaśnia, dlaczego na wiosnę połowę chętnych na spacery po tym lesie stanowią właśnie Japończycy, chociaż w okolicach Brukselii mieszka ich zaledwie coś ponad dwa tysiące. Na szczęście nie wszyscy z nich byli tego samego dnia w lesie co my :) niemniej jednak napotkaliśmy tego dnia dużo więcej spacerowiczów japońskich niż innych narodowości,co zważywszy na fakt wizyty w dzień roboczy było już nieco zaskakujące.
Piknik po japońsku, czyli obento pod Waterloo
 W tym niezwykle upalnym roku 2011 już 29 kwietnia wiosna uciekała  przed latem i przepiękne endymionki zapadały w swój odwieczny sen, ale udało nam się zrobić kilka zdjęć :


Na japońskim blogu z Halle de Bois można podziwiać endymionki jeszcze w pełnym rozkwicie, a na tej niemieckojęzycznej stronce o Błękitnym lesie Hueckelhoven prócz pięknych zdjęć także informacje o sposobach dojazdu do bluebells wood w Niemczech, jako że pobycie w Waterloo udało nam się jeszcze odkryć jedno, podobno jedyne takie  miejsce w Niemczech ( pomiedzy Doveren i Baal, niedaleko Mönchengladbach), w którym można podziwiać te kwiaty. Ten las rozciąga sią po nieco mniejszej przestrzeni niż w Belgii, niemniej jednak planujemy już wyjazd na przyszły rok, zdecydowanie na początku kwietnia, by zdążyć tym razem przed przedwczesnym latem.

bluebells wood, endymionki, hiacyncik hiszpański, hiszpańskie dzwoneczki, das Hasenglöckchen, die Glockenblume

3 komentarze:

  1. Piekne te hiacynciki, tak mnie nimi zainteresowalas, ze chyba zaraz zaczne szukac ich w polnocnej Francji :) Sama przez kilka lat czailam sie do lawendowych pol, ktore jak na zlosc zakwitaly zawsze albo za wczesnie, albo za pozno. Dopiero w ubieglym roku udalo sie nam je zlapac, a w tym, jesli pozwoli na to czas, pewnie do nich wrocimy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach lawendowe pola...
    Ostatnio rozmawiałam o nich z moją japońską przyjaciółką, która przynajmniej raz w roku odwiedza Francję - też nigdy jej się nie udało trafić na właściwy czas. Czekam zatem na sygnał z Twojego bloga, kiedy to wyruszyć w podróż :)

    Co do hiacyncików vel endymionków (bo jak tu używać nazwy "cebulica zwisła" ), to namawiam na poszukiwanie już w kwietniu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na lawende najlepiej jest polowac w lipcu, a w tym roku pewnie nawet juz w czerwcu, poniewaz maj byl wyjatkowo upalny i widze, ze krzaki lawendy, ktore rosna pod moim biurem, za chwile beda kwitnac.

    Tutaj zapis mojego ubieglorocznego polowania, moze zainteresuje przyjaciolke-fanke lawendy :)

    http://lesvoyages.blox.pl/2010/07/Polowanie-na-lawende.html

    OdpowiedzUsuń

Bardzo proszę niezalogowanych użytkowników o podpisywanie się jakimś nikiem. Chciałabym (i pewnie też czytelnicy) móc odróżniać anonimowego komentatora z piątku od anonimowego komentatora z niedzieli.


Być może upłynie kilka dni, zanim będę mogła odpowiedzieć, ale cieszę się z każdego komentarza. Dziękuję za trud dialogu :)i zapraszam znów.